11 września 2020

Pierwszy po elicie (Porachunki z Chojnik Maratonem)

 W 2018 roku miałem dzień konia. Robiłem swoje pnąc się w górę, biegnąc po płaskim, zrobić miałem swoje na ostatnim zbiegu. Miałem, bo jakieś13 km przed metą potężnie skręciłem kostkę. Historię tego startu poznacie tutaj.

W 2019 r. wymyśliłem sobie 3 razy Śnieżka. Zapisałem się na trzy, z racji niewybiegania zmieniłem na dwa, a finalnie zrobiłem raz (na start wszedłem spóźniony 2 minuty bo zatrzymała mnie kolejka do WC, a pierwszą pętlę skończyłem jakieś 3,5 minuty po limicie). I tyle było gór w mym wykonaniu.