W wielu (zwłaszcza maratońskich) postach przewija się hasło Maratony Weroniki. Chyba pora napisać o co w tym dokładnie chodzi, zwłaszcza, że realizacja pomysłu przebiega całkiem żwawo.
Biegam od końca lipca 2012 roku. To był czas gdy Weronika była krótko po czymś, co w wypisie nazwano nefrektomią lewostronną. Jeśli nie chce się komuś szukać wyjaśniam. Wycięto jej wówczas lewą nerkę wraz z żyłą i tętnicą nerkową, wszystko z powodu tkwiącej pomiędzy żyłą a tętnicą masą resztkową guza. W trakcie pierwszej operacji - resekcji guza pierwotnego (a było to we wrześniu 2011 roku) usunięto tylko nadnercze. Jako, że po zakończonym leczeniu lekarze postanowili zminimalizować ryzyko wznowy neuroblastoma zapadła decyzja by usunąć masę resztkową, niestety z racji jej ulokowania również z nerką. Dziecko, które wówczas powtórnie przecięto na pół już rok później zafascynowało się moim bieganiem. W listopadzie 2013 r. zaczęła biegać ze mną i szybko okazało się, że wpadła w to po uszy.
Chyba przy okazji każdego mojego startu pytała czy są biegi dla dzieci, niestety nasza biegowa rzeczywistość jest taka, że imprezy dla dzieci rzadko towarzyszą tym dla dorosłych. Na szczęście był w Bydgoszczy cykl zBiegiem Natury (od 2014 r. City Trail) i comiesięczne starty były naszym biegowym świętem. I nic to, że na mecie pojawiała się ostatnia, fajne było to, że bieganie ją bawiło, a że marzyła by kiedyś być pierwszą na mecie? Któż z nas o tym nie marzy. Choć raz, albo dwa... Albo chociaż w kategorii wiekowej...
Kiedyś przy okazji mojego ględzenia o bieganiu... W sumie nie... Na temat biegania toczyliśmy poważne rozmowy, wszak biegacze zawsze toczą poważne rozmowy o swojej pasji, nieważne czy mają 37 czy 5 lat. Były pytania czy byłem pierwszy, odpowiedzi, że nie. Były dni, gdy mogłem się pochwalić, że dany dystans pobiegłem najszybciej w życiu. Były też rozmowy o maratonie. O tym, że ktoś ze znajomych akurat biegnie. Na przykład pan Grzesiu. "Ten pan z brodą, z którym rozmawialiśmy podczas wręczenia medali za cykl zBiegiem Natury."
Maraton. Wytłumacz dziecku czym jest maraton. Dziecko wie co to 300 metrów w kategorii D0 City Trail, ale maraton? To bardzo długi dystans. 42195 metrów. To tyle co z domu na Fordon, tam gdzie jeździliśmy na naświetlanie do pani doktor Żyromskiej. Biegnie się go bardzo długo, niektórzy trzy, ci wolniejsi cztery, a inni nawet pięć czy sześć godzin.
Maraton. Kiedyś go przebiegnę, ale muszę się do niego przygotować, bo ten bieg wymaga przygotowania. Maraton wciągnął Weronikę. Zafascynował ją równie mocno jak bieganie samo w sobie. W 2014 roku wiele razy słyszałem pytanie czy bieg, z którego wróciłem z medalem był maratonem. Powiedziałem, że jeszcze nie, ale będzie wiosną 2015 roku. Wybór padł na Łódź i choć Madzia była przeciwna takiemu dystansowi w grudniu 2014 r. od niej i od Weroniki dostałem na imieniny 80 zł, które miałem przeznaczyć na opłacenie wpisowego. Pieniądze leżały w specjalnej torebeczce i czekały. Czekały tak na wszelki wypadek, jakby w przygotowaniach coś poszło nie tak miały poczekać dłużej. Treningi szły pełną parą, pod koniec stycznia 2015 roku wyciąłem jedną zmianę barwnikową, więc miałem 2 tygodnie przerwy. Gdy mogłem wrócić do treningów u Wierki zaczął się szał z pęknięciem przynasady kości ramieniowej. Szał, w którym podejrzewali wznowę nowotworu, ale tej wznowy nie dało się wyłapać badając standardowe wykładniki choroby. Po dwóch tygodniach biopsja, wynik po kolejnych trzech tygodniach niejasny, więc skierowanie na badanie, które miało wyjaśnić czy mamy wznowę czy nowotwór wtórny. Zeszły kolejne dwa tygodnie, a trzy dni od zakończenia badań i otrzymania wyniku Weronika zmarła.
Owe dwa i pół miesiąca biegowo było kiepskie. Maraton w Łodzi miał być bodajże w kwietniu więc szans na jego pobiegnięcie nie widziałem. Temat odłożyłem na jesień. Wybrałem Poznań. W międzyczasie wymyśliłem by poprosić organizatorów o specjalny numer startowy 2708 jak 27 sierpnia (2008 roku) data urodzin Weroniki. Napisałem, poprosiłem, wyjaśniłem dlaczego... Nie dość, że go otrzymałem, to jeszcze zwolniono mnie z wpisowego (to co zaoszczędziłem na maratonie przelałem na leczenie szpitalnego kolegi Weroniki).
I poszło. Maratońska machina ruszyła. Przed debiutem planowałem, że wiosną pobiegnę Cracovię. Wahałem się nad Orlenem, ale stwierdziłem, że zrezygnuję. Na mecie w Poznaniu, w chwili gdy otrzymywałem medal wiedziałem, że wiosną będzie Orlen i Cracovia.
Nie wiem czy jesienią czy zimą wpadł mi do głowy pomysł by biegać maratony w tych miejscach, w których byliśmy z Weroniką. W ten pomysł idealnie wpasowała się Warszawa i Kraków. Jak się okazało znów dzięki życzliwości organizatorów mogłem pobiec z numerem 2708.
Od października 2015 roku wystartowałem w 4 maratonach na asfalcie i jednym w górach.
Poznań (3:32:01), Warszawa - Orlen (3:27:38), Kraków (3:40:16), Warszawa - Warszawski (3:41:59) i małe ultra w górach Maraton Karkonoski (7:35:16).
Za pięć dni czeka mnie kolejne Weronikowe miasto - Toruń. Znów z numerem 2708 na piersi. Ten razem będzie dla mnie szczególny. Po pierwsze będzie najwolniejszy w moim maratońskim bieganiu. Plan zakłada, że uda nam się złamać 5 godzin (wierzę, że Madzia jest w stanie to zrobić). Po drugie biegniemy stadnie, będzie nas kilka osób - co wynika z tego co po trzecie - Maraton w Toruniu wypada w dzień moich czterdziestych urodzin.
Maratony Weroniki. Zastanawiam się ile ich jeszcze czeka na przebiegnięcie. O ilu miejscowościach, w których byliśmy nie wiem, że organizują maratony. Z tych, które przede mną wiem, że będą: Częstochowa, Chojnik Maraton (w przyszłym roku termin fatalnie pokrywa się z organizowanym m.in. przeze mnie Jarmarkiem św. Wawrzyńca), Gdańsk, Berlin (moje marzenie, ale miej człowieku szczęście w losowaniu, albo znaj kogoś, kto dysponuje pulą pakietów), Paryż. A wczoraj wypatrzyłem Kołobrzeg. Kto wie? Może lista będzie się stopniowo rozszerzać? Moda na bieganie trwa.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
-
Dziś będzie w nieco cięższym klimacie. In memoriam. Weronika, moja córka. Rocznik 2008. Gdy miała 2 lata i 5 miesięcy wylądowała na Oddzia...
-
Rzec można, że w naszych duszach, czasem i ciałach, istnieją zadry, z którymi koniecznie chcemy się rozliczyć. Nieważne czy nastąpi to po ro...
-
16 Poznań Maraton. Minęły niemal 34 godziny od startu i 30,5 od zakończenia. I nadal mam pustkę w głowie. To pierwszy raz gdy nie wiem co n...
3 razy Śnieżka
Rzec można, że w naszych duszach, czasem i ciałach, istnieją zadry, z którymi koniecznie chcemy się rozliczyć. Nieważne czy nastąpi to po ro...
Kiedyś gdzieś usłyszałem choć właściwiej by było napisać obiła mi się o uszy (chyba) ta historia. To jest Twoja właśnie? Żadne słowa nie będą odpowiednie i żadne nieodpowiednie. Dlatego po prostu piszę - smutno mi i ogromnie współczuję. Wybiegaj choć odrobinę tych ciężkich emocji...kamilmnch1 ocochodziwbiegu
OdpowiedzUsuńAno to ja. No cóż tu pisać. Życie jest brutalne więc trzeba chrzanić wszystko i robić to co się lubi. I nie zastanawiać się czy przypadkiem nam to nie zaszkodzi (mam na myśli nagłaśniane w mediach historie nagłych zgonów biegaczy) - jak się będzie miało coś przytrafić to się przytrafi. :)
UsuńPóki co zastanawiam się czy będę miał szczęście w berlińskim losowaniu.
pozdrawiam