W sylwestrowy wieczór zasiadłem do komputera i zapisałem się na maraton w Gdańsku. Miała to być trzecia edycja biegu, rozgrywana o dużo lepszej porze roku niż w przypadku Maratonu Solidarności. Zapisałem się, bo stwierdziłem, że ze względów finansowych odpuszczę Dębno - 140 zł uważałem za zdzierstwo. Po paru godzinach za sprawą Madzi na liście startowej pojawiło się Dębno, więc wiedziałem, że z bicia życiówki na wiosnę będą nici. Czekały mnie dwa maratony tydzień po tygodniu. W lutym odpowiedziałem na ogłoszenie Dębna i zostałem pacemakerem. Planowane prowadzenie grupy na czas 4:30 sprawiło, że kompletnie nie czułem treningowego ciśnienia. Jak nie miałem ochoty to nie biegałem. Jakie były tego efekty?
Krótko przed gdańskim maratonem Madzia wpadła na pomysł by pobiec tam sztafetę. Musiała tylko znaleźć chętne do zabawy. Niemal bez namysłu zgodziła się Ania, po chwili dołączyła Justyna, brakowało tylko czwartej. Poszukiwania trwały aż wreszcie na start dała się namówić sama królowa matka - Aldona - organizatorka Biegu Trzech Króli, Biegu Instalatora i Biegu Dąbrowskiego. Towarzystwo wyszykowało się zacne. I szalone do tego.
Pojechaliśmy w sobotnie popołudnie. Z każdym punktem poboru sztafeciarek robiło się coraz weselej. Na szczęście zdołaliśmy się zmieścić z bagażami, bo Aldona to królowa przebrań. Zabrała ze sobą pokaźny worek. Dziewczyny miały wystąpić na żółto.
10 kwietnia 2017
05 kwietnia 2017
Odpowiedzialność zapisana na balonach
I nadszedł ten dzień. Dzień próby. Dzień drugiego debiutu maratońskiego.
Drugi debiut? Na pierwszy rzut oka niezły oksymoron, jednak to prawda. 2 kwietnia 2017 roku zadebiutowałem na dystansie maratońskim jako pacemaker.
Przyznam się bez bicia. Gdy zobaczyłem wysokość opłaty startowej stwierdziłem, że chrzanię Koronę maratonów. 140 zł to kupa forsy. Wybrałem Gdańsk i opłaciłem go w sylwestra. Madzia postanowiła nas zapisać. Czasu na rozmyślanie nie było bo limit uczestników niski, a chętnych dużo. Wysłała zgłoszenia, opłaciła i cisza. Na liście uczestników nasze nazwiska figurowały bez numerów startowych. Numery pojawiały się u kolejnych zapisanych u nas nic. Na szczęście system zadziałał i otrzymaliśmy 2343 i 2344. No to nie było odwrotu. Będzie Dębno, a tydzień później Gdańsk.
Drugi debiut? Na pierwszy rzut oka niezły oksymoron, jednak to prawda. 2 kwietnia 2017 roku zadebiutowałem na dystansie maratońskim jako pacemaker.
Przyznam się bez bicia. Gdy zobaczyłem wysokość opłaty startowej stwierdziłem, że chrzanię Koronę maratonów. 140 zł to kupa forsy. Wybrałem Gdańsk i opłaciłem go w sylwestra. Madzia postanowiła nas zapisać. Czasu na rozmyślanie nie było bo limit uczestników niski, a chętnych dużo. Wysłała zgłoszenia, opłaciła i cisza. Na liście uczestników nasze nazwiska figurowały bez numerów startowych. Numery pojawiały się u kolejnych zapisanych u nas nic. Na szczęście system zadziałał i otrzymaliśmy 2343 i 2344. No to nie było odwrotu. Będzie Dębno, a tydzień później Gdańsk.
01 kwietnia 2017
Na tydzień przed maratonem
Wiem, że półmaraton na tydzień przed maratonem to głupota, wiem, że traktowanie startów jako treningu to idiotyzm, ale cóż. Poznań. Medal z kawałkiem emalii (mało takich u nas) i wspomnienie atmosfery z debiutu maratońskiego sprawiło, że postanowiliśmy pozostawić tam swój ślad.
Przygotowań do startu nie poczyniłem żadnych, mało tego, ostatnio mam problem z wyjściem na treningi i zdarza się, że biegam raptem 2 razy w tygodniu. W Poznaniu postanowiłem pobiec nieco szybszym tempem treningowym. Zaplanowałem czas ok. 1:55.
Rozmowy przed wyjazdem, pogaduchy, umówiłem się z Hanią, że pobiegniemy razem. Co prawda grymasiła, że chciałaby nieco szybciej, bo na ok. 1:53 więc nie pozostało mi nic innego jak nieco zmodyfikować swoje plany.
Sobota wizyta po pakiety, spacer po expo i spotkania. No bo jak to tak nie spotkać w tłumie (na półmaraton zapisało się ponad 11 tysięcy osób) nikogo znajomego? Nawet jeśli to 120 km od domu. Zagościliśmy na stoisku @halfworn ale nie po to by coś kupić a chwilę porozmawiać. Zanim jednak doszliśmy do rozmów ruszyliśmy na kolejną turę po expo. Coś halfwornowcy mieli tłoczno i zdołaliśmy raptem zerknąć na ofertę. Madzię kusiły rękawki, ale jak to z kobietami. Zanim się zdecydują... W sumie z facetami jest tak samo.
Przygotowań do startu nie poczyniłem żadnych, mało tego, ostatnio mam problem z wyjściem na treningi i zdarza się, że biegam raptem 2 razy w tygodniu. W Poznaniu postanowiłem pobiec nieco szybszym tempem treningowym. Zaplanowałem czas ok. 1:55.
Rozmowy przed wyjazdem, pogaduchy, umówiłem się z Hanią, że pobiegniemy razem. Co prawda grymasiła, że chciałaby nieco szybciej, bo na ok. 1:53 więc nie pozostało mi nic innego jak nieco zmodyfikować swoje plany.
Sobota wizyta po pakiety, spacer po expo i spotkania. No bo jak to tak nie spotkać w tłumie (na półmaraton zapisało się ponad 11 tysięcy osób) nikogo znajomego? Nawet jeśli to 120 km od domu. Zagościliśmy na stoisku @halfworn ale nie po to by coś kupić a chwilę porozmawiać. Zanim jednak doszliśmy do rozmów ruszyliśmy na kolejną turę po expo. Coś halfwornowcy mieli tłoczno i zdołaliśmy raptem zerknąć na ofertę. Madzię kusiły rękawki, ale jak to z kobietami. Zanim się zdecydują... W sumie z facetami jest tak samo.
Subskrybuj:
Posty (Atom)
-
Dziś będzie w nieco cięższym klimacie. In memoriam. Weronika, moja córka. Rocznik 2008. Gdy miała 2 lata i 5 miesięcy wylądowała na Oddzia...
-
Rzec można, że w naszych duszach, czasem i ciałach, istnieją zadry, z którymi koniecznie chcemy się rozliczyć. Nieważne czy nastąpi to po ro...
-
16 Poznań Maraton. Minęły niemal 34 godziny od startu i 30,5 od zakończenia. I nadal mam pustkę w głowie. To pierwszy raz gdy nie wiem co n...
3 razy Śnieżka
Rzec można, że w naszych duszach, czasem i ciałach, istnieją zadry, z którymi koniecznie chcemy się rozliczyć. Nieważne czy nastąpi to po ro...