28 czerwca 2015

Podstawą jest dobrze naostrzyć pazury

Od kilku tygodni ostrzyłem sobie pazury na kawałek trasy liczący ok. 1600 m. To taka przysłowiowa wisienka na torcie, ulubiony deser, który się otrzymuje, gdy w nogach ma się już 19 km, do mety zostały 2 km 97 metrów, w tym owe 1600 metrów z różnicą wzniesień liczącą sobie 60 metrów.

Tak. Ten wpis będzie o moim drugim podejściu do Półmaratonu Unisławskiego, w którym jestem zakochany od roku.

Znowu ruszyliśmy gromadnie. Madzia i Ewa atakowały odbywające się równolegle 10 km, Justyna wybrała połówkę.
Podróż minęła miło i przyjemnie, w Unisławiu pojawiliśmy się ok. 8:30. Biuro zawodów działało idealnie. Każdy otrzymywał zawiniętą reklamówkę, a w niej pakiet: woda, izotonik, chip, ulotki i regulamin biegu, a u półmaratończyków koszulka techniczna. Od razu poszedłem ją wymienić na rozmiar S, w dodatku damską. A co, ponoć mamy dżender to sobie wybiorę płeć (a na poważnie to wziąłem dla Madzi).
fot. facebook.com/grandprix.kuj.pom

22 czerwca 2015

Bieg po uśmiech

Naszło mnie by pobiegać w Myślęcinku. No, nie tak samemu z siebie. Poproszono mnie. Kto i po co? O tym napiszę za parę tygodni.
Pomysł był taki, że pojedziemy z Madzią i pobiegamy i wówczas coś mnie tknęło... Szybka wizyta na maratonypolskie.pl i sprawa się wyjaśniła. O 11 miał się odbyć Bieg po uśmiech. Przedziwna nazwa co? Dawno temu wystartowałem w biegu ku słońcu,  teraz miał być po uśmiech. Nie był to zwykły bieg. Miał być taki bez klasyfikacji, zapewne bez numerów startowych, ale z medalami na mecie. Bieg po uśmiech wychowanków Domu Małego Dziecka w Bydgoszczy, impreza bez opłaty startowej w formie pieniężnej, ale za to w formie materialnej. Dominika, dziewczyna, którą kojarzę z cyklu City Trail wymyśliła by wspomóc placówkę o najpotrzebniejsze rzeczy. Niby nic, ale jak się zerknie na z pozoru zwykłą listę sugerowanych sprawunków można się przerazić ogromem potrzeb. Pieluchy? OK. Gerberki? OK. Słodycze? Też. Ale jak dotarłem do rzeczy podstawowych - mąki, cukru, makaronu, a do tego przeczytałem, że potrzeba im leków przeciwgorączkowych, jałowych opatrunków to się przeraziłem. W naszych mniej czy bardziej ciepłych i zaopatrzonych mieszkaniach nie domyślamy się jak wielkie braki są w tego typu placówkach...

16 czerwca 2015

"Takie chwile jak te nie zdarzają się zbyt często..."

14 godzin, krótki sen i dwa starty. Przypuszczałem, że będzie to wyzwanie i faktycznie było. Dlaczego?
Miałem całkiem dobry tydzień. Wtorek 14 km, w tym 10x50 skipA + 50 wieloskok. W środę dałem się namówić Madzi i Ewie na bieganie obwodnicą Mroczy. No to zrobiłem sobie cztery powtórzenia biegu ze zmienną prędkością (standardowe 400/400+100/100+300/300+200/200), wyszło w sumie 11 km. W czwartek udaliśmy się z rewizytą do Macieja i Kasi. Dziewczyny gaworzyły a my ruszyliśmy na górki i dolinki. 13 km dało mi czadu na tyle, że cały piątek byłem obolały.

Wreszcie nadeszła sobota i start w Nocnej Dysze Kopernikańskiej. Jako, że trasa była bez atestu, do tego strasznie kręta nie zamierzałem walczyć o życiówkę. Prawdę mówiąc kompletnie nie miałem planu. Przez chwilę zastanawiałem się czy nie zrobić WB2 tempem w okolicy 4:45, ale na zastanawianiu się skończyło i jak się później okazało po wystrzale startera ruszyłem bez biegowego celu.

Do Torunia ruszyliśmy stadnie, w samochodzie miałem niezły babiniec, który z każdym punktem się mnożył. Najpierw Madzia z Ewą, po 17 km dołączyła Ania, w Bydgoszczy zabraliśmy Justynę. Trasa mijała szybko, dziewczyny trajkotały tak, że w pewnej chwili pomyślałem, by włączyć radio. Niestety radio było włączone, ale postanowiło zastrajkować i milczeć.

01 czerwca 2015

Być jak Klemens Biniakowski

O Klemensie Biniakowskim, wybitnym, acz zapomnianym sprinterem doby międzywojennej pisałem w ubiegłym roku. Wczorajszy bieg skojarzył mi się z początkami Biniakowskiego. Dlaczego? Bądźcie cierpliwi.

27 maja 2015 r. Popołudnie. Magda dostała smsa od Karoliny. Będziecie w Niemczu w sobotę na biegu i festynie? Zapraszamy. Madzia oddzwoniła. Podszepnąłem, by zapytała czy nie wybierają się na mszę prymicyjną. Podobno do 14 mieli zdążyć wrócić.
Nastąpiła szybka wymiana myśli. O której start, jaki dystans, jaki limit czasowy, ile wynosi wpisowe, co w pakiecie. Madzia próbowała podpuścić Sebastiana by też wystartował. Nie chciał.
Decyzja była ekspresowa. Startujemy. Ja to pikuś. 10 km to żaden dystans. Madzia? Cóż. Najwięcej przebiegła 7 km i było to latem ub. roku. Prawdę mówiąc to biega moje dziewczę raz w miesiącu. No, w maju poszalała i wyszła 3 razy biegnąc każdorazowo po ok. 4,2 km. Miała poważne obawy czy da radę (planowany debiut na 10 km miał być 13 czerwca w Toruniu), ale stwierdziła, że jak nie to przejdzie część trasy.

3 razy Śnieżka

Rzec można, że w naszych duszach, czasem i ciałach, istnieją zadry, z którymi koniecznie chcemy się rozliczyć. Nieważne czy nastąpi to po ro...