12 listopada 2017

40+5

11 listopada. Chciałoby się pojechać gdzieś i pobiegać, ale obowiązki... Skutek taki, że jedyny bieg, w którym daję radę startować to Bydgoski Bieg Niepodległości. Tak było i w tym roku.

Rano impreza, którą organizowałem - niepodległościowy rajd rowerowy, tym razem na innej trasie, w efekcie do przejechania było 40 km. Nie będę czarował. Rower był moim światem 25 lat temu, teraz? Teraz jeżdżę raz do roku. Oj było ciężko, zwłaszcza, że pierwsze 15 km pod wiatr. Na podjazdach byłem wyprzedzany przez emerytów, hahaha. Ja jednak wolę podbiegi. Rajd zakończyłem o 11:15, po nim trochę obowiązków, szybki obiad w domu i pomknęliśmy do Bydgoszczy.

08 listopada 2017

Nowy sezon.

Nie wiem kiedy i jak zleciał sezon 2016/17. Mignął cichaczem, niepostrzeżenie, trochę tak jakby było mu wstyd. W listopadzie mamił wizją życiówek, mocnych treningów, zwiększanej objętości treningowej. Apetyt był wielki bo wrzesień 2016 r. skończył się porażką w maratonie. Niby nic, tylko 12 minut od połamania 3:30, ale niemal 15 minut od życiówki. A przecież do 30 km biegłem właśnie po nią.

Listopad wraz z chłodem i kolejnymi warstwami ubrań przyniósł cel. Piękny, odważny, może nawet szalony. Niemalże słyszałem jak szeptał Kochanie, za pół roku będziesz pieścił życiówkę w maratonie. Staniesz na kresce silny, dasz z siebie wszystko i po nieco ponad 42 km będziesz z dumą patrzył na trzy jeden dziewięć i ileś sekund na końcu... Oj jak czule on do mnie szeptał... Jak ja go słuchałem...

Trening, trening, trening. Z wolna zwiększałem objętość, niemalże nie startowałem. Tylko Bieg Niepodległości, a później 21:16 w listopadowym City Trail. Jest od czego zacząć.


3 razy Śnieżka

Rzec można, że w naszych duszach, czasem i ciałach, istnieją zadry, z którymi koniecznie chcemy się rozliczyć. Nieważne czy nastąpi to po ro...