31 października 2016

Koleżeński Bieg Pamięci Nakło nad Notecią - Paterek - Nakło nad Notecią

Radio Merkury Poznań i Instytut Pamięci Narodowej każdego roku organizują akcję Zapal znicz pamięci. Ideą akcji jest upamiętnienie ofiar jesieni 1939 roku. W tym roku postanowiliśmy przyłączyć się do przedsięwzięcia, jednak z sześciodniowym opóźnieniem, a to dlatego, że 23 października biegliśmy Toruń Marathon. Uczcić biegowo.

29 października zebrało się nas około czterdziestu. Początek w Muzeum Ziemi Krajeńskiej i zwiedzanie wystawy Zapomniani kaci Hitlera. „Samoobrona” Niemiecka na Pomorzu Gdańskim (Selbstschutz Westpreussen) w 1939 r. O wystawie opowiedzieli jedni z nas - biegacze - na co dzień pracownicy bydgoskiej delegatury IPN. Ok. 11:30 wyruszyliśmy na trasę.


Oczywiście zanim ruszyliśmy było trochę zabawy z organizacją biegu. Razem z Mirkiem, naszym ultrasem z Nakielskiego Klubu Biegacza, załatwiliśmy to i owo. Patronat starosty, zgodę Zarządu Gospodarki Wodnej na przejście przez śluzę, uzgodnienia z policją, zakup poczęstunku, medale, zabezpieczenie medyczne i wszystkie biegowe bajery.

Bieg koleżeński, tempem konwersacyjnym. Zero rywalizacji. W założeniu od startu do mety razem. Po drodze zapalenie zniczy i złożenie wiązanek kwiatów na zbiorowej mogile na cmentarzu w Nakle (do Nakła przeniesiono szczątki zamordowanych w Paterku), później kwiaty i znicze w miejscu kaźni - na żwirowisku w Paterku, na koniec pod białą szkołą. Finał na przystani i w pobliskich łazienkach (dawny teren rekreacyjny, w czasach gdy Noteć była czysta było tam kąpielisko miejskie).













Pobiegliśmy sporą grupką, gdzie było można chodnikami. Przejścia dla pieszych i skrzyżowania zabezpieczone przez Straż Miejską i Policję. Nie powiem, budziliśmy lekkie zdziwienie pieszych.

Wszystko zgodnie z planem, w miarę wolno. Gdy przekroczyliśmy Noteć wkroczyliśmy na łąkę. Polna droga rozjechana, rozmoczona, pod nogami sporo błota. Ale do tego co widziałem w relacjach z Łemkowyny błota było niewiele.

Nasza impreza zakończyła się wyżerką. Drożdżówka, żurek, herbata i kawa, a na deser wspólne ognisko i pieczenie kiełbasek. W przyszłym roku trzeba będzie pomyśleć nad kwestią ogniska, bo zanim się za nie zabraliśmy sporo z biegaczy zadowoliło się drożdżówką i wyruszyło do domów.

Jedno jest pewne. Wygląda na to, że jest zapotrzebowanie na tego typu biegi. Towarzyskie, bez ścigania się. Miejsca rozeszły się błyskawicznie. Trochę szkoda, że z 60 zapisanych osób dotarło 40. Z drugiej strony poranek był wybitnie zniechęcający. Jadąc do Nakła lało. Przestało po godzinie 10 i aż do 15 mieliśmy słońce. Gdyby ludziska w czwartek czy piątek dały znać, że nie przyjadą moglibyśmy dopisać kilka osób, które dzwoniły i pytały o wolne miejsca.

Koleżeński bieg był pokłosiem styczniowego Towarzyskiego Biegu Powstania Wielkopolskiego. Wówczas pobiegliśmy we własnym gronie, tym razem zrobiliśmy coś większego. Wszystko bez opłaty startowej, za to z wyżerką i pakietami startowymi. W nich biało-czerwony odblask, 2 książki, baton. Do tego banany, woda i wspomniane wcześniej smakołyki.

Co dalej? W styczniu planujemy drugą edycję Towarzyskiego Biegu Powstania Wielkopolskiego. Jest też pomysł na kwietniowy bieg by włączyć się w uroczystości upamiętniające wyzwolenie obozu w Potulicach. Pożyjemy, zobaczymy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

3 razy Śnieżka

Rzec można, że w naszych duszach, czasem i ciałach, istnieją zadry, z którymi koniecznie chcemy się rozliczyć. Nieważne czy nastąpi to po ro...