Niewiele. Z pudełka wyczytałem, że to model M1980GB, wujek google zasadniczo milczy, bo wyświetla dwie informacje. Jedna na stronie runningshoes.com, na której jest informacja o tym, że jeszcze nie są dostępne, drop to 6 mm i są przeznaczone dla stopy neutralnej. Druga informacja pojawia się na stronie newbalance.com pod hasłem Fresh Foam Zante pokazują się w wersji szarej strasząc limitowaną edycją na maraton w Nowym Jorku w 2015 r. I tyle.
Wersja szara jest ładniejsza, ale co zrobić? Trza testować co się ma ;)
Cóż ciekawego w nich zauważyłem. Przede wszystkim rzuca się w oczy podeszwa (o kolorze nie piszę, bo jest "oczobitny"). Z profilu widać pójście optyczne w stronę adidasowych boostów. Druga istotna rzecz to jej monolityczność i bardzo mały bieżnik. Zdaje się, że ma być naturalnie, w dodatku z dużą powierzchnią przylegania do podłoża. Ewidentnie nie są to buty na bieganie przez pola, ale postanowiłem ich zbytnio nie oszczędzać i tam także będę je testował.
Kolejną ciekawostką jest niewielka ilość szyć. Siatka cholewki jest cienka, przewiewna, od przodu oklejona paskiem z tworzywa. Na czubku, od zewnątrz kawałek odblasku. Bok i tył są usztywnione, ale nie pancerne.
Pierwszego wieczoru postanowiłem je wypróbować. Co prawda żona sugerowała, że może wziąłbym je gdy jest jasno, by ich nie pobrudzić, ale stwierdziłem, że nie padało więc będzie sucho. Nic bardziej mylnego. Na drodze kałuże, mokry piach, lekko przeschnięta glina. Obawiałem się, że buty nie wrócą do domu w idealnym stanie.
Wyskoczyłem. Pierwsze kilkaset metrów szybkie, zbyt szybkie, więc nieco zwolniłem. Wyszło 5:40, więc w myślach mówiłem by znów zwolnić. I znów 5:40, po tym 5:28. Świadomość, że mam nowe buty, za które nie musiałem zapłacić paru stówek (normalnie ta kasa wystarczyłaby mi na dwie pary) jakoś mnie niosła. Gęba uśmiechnięta. Na nogach lekkość. Waga kuchenna pokazała 240 g przy rozmiarze 44,5. Porównałem z Asicsami 310 g.
Pod stopami miękko, elastycznie, czuć to zwłaszcza na asfalcie. Buty mają nieco wysokie podbicie, co czułem na rozcięgnie podeszwowym, ale poluzowanie sznurowadeł pomogło. Pobiegam i przywyknę. Jedyne czego się obawiam to mały drop. Nie wiem jak to zniosą łydki i rozcięgna. W Pumie faas przy 4 mm miałem problemy.
W sumie zrobiłem 15 km, w tym 6 km OWB1 i przebieżki 10x400/400. Buty niosą, odbiją się fajnie, na mokrym , miejscami zapiaszczonym asfalcie stopy nie uciekają. Bieżnik daje radę. Nawet lekko pronująca prawa noga nie koślawi mocno kostki. Amortyzacja nie jest może szalona, ale uważam ją za wystarczającą.
Na koniec jedna refleksja. Obuwie jest szybkie, stopy za nim nadążyły. Skarpetki nie dały rady i zostawały w tyle, czego efekty widać na zdjęciu ;)
26 listopada 2014
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
-
Dziś będzie w nieco cięższym klimacie. In memoriam. Weronika, moja córka. Rocznik 2008. Gdy miała 2 lata i 5 miesięcy wylądowała na Oddzia...
-
Rzec można, że w naszych duszach, czasem i ciałach, istnieją zadry, z którymi koniecznie chcemy się rozliczyć. Nieważne czy nastąpi to po ro...
-
16 Poznań Maraton. Minęły niemal 34 godziny od startu i 30,5 od zakończenia. I nadal mam pustkę w głowie. To pierwszy raz gdy nie wiem co n...
3 razy Śnieżka
Rzec można, że w naszych duszach, czasem i ciałach, istnieją zadry, z którymi koniecznie chcemy się rozliczyć. Nieważne czy nastąpi to po ro...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz