02 marca 2016

Maraton sam się nie przebiegnie dlatego gonię

Biegam. Sporo. Oczywiście są herosi, którzy dają radę więcej, ja rwę ile mogę.
W tym sezonie postanowiłem zaufać Jackowi Danielsowi, ruszyłem z planem na 26 tygodni, przyjąłem maksymalny tygodniowy kilometraż na poziomie 78 (mój rekordowy tydzień w ub. sezonie wyniósł 81).
Oczywiście jak to w życiu. Plan to jedno, realizacja to drugie. W styczniu wypadło mi całkiem sporo: 5 treningów. W sumie zrobiłem 216 km, więc szału nie było. Luty okazał się lepszy: wypadł jeden, 26 km trening, który częściowo odrobiłem na pozostałych w tygodniu. W sumie przebiegłem 271 km, co jest drugim miesięcznym dystansem, który zrobiłem (rekordowy pozostaje lipiec - 303 km).

A trenując okazuje się, że jestem drugim w rywalizacji Nakielskiego Klubu Biegacza. Nie, żebym się jakoś specjalnie tym podniecał, ale narzekać też nie narzekam.



Statystyki, cyferki... Wygląda to ładnie (rok temu do 500 km dobiłem dopiero pod koniec kwietnia). A odczucia? Niezłe. Tempo rośnie. Wolne wybiegania robię w okolicach 5:20 min/km, przy średnim tętnie w okolicach 155. Z wytrzymałością gorzej. O ile biegi progowe całkiem idą (szybciej od założeń) to tempo maratońskie nieco męczy nogi. W niedzielę robiłem 22,4 km maratońskiego. Pierwsze 5 km wolniej od zakładanego o 5 sekund, kolejne 5 przyspieszyłem i średnia z 10 km 2 sekundy wolniej od założenia. Od 10 do 17 km sekundę wolniej (średnia z całości). Po 17 km zwolniłem o kolejną sekundę i zaczęła się walka o utrzymanie tępa. Pofałdowana trasa trochę dawała w kość, nogi bolały, na szczęście ostatni kilometr to zbieg i tam odrobiłem stratę.

I nie myślcie, że jestem herosem. Czasem coś mnie boli. Bywa, że po czwartkowej sesji treningu jakościowego budzę się w nocy z bólem całych nóg. Bywa, że odzywa się przeciążenie mięśni piszczelowych tylnych, czego efektem jest opuchlizna kostki. Ale nie ma zmiłuj, trzeba gonić podwójnie. Raz treningowo, dwa do ortimed.net na składanie nóg. Nawet nie napiszę, jakie atrakcje tam czekają, grunt, że naprawiają.


Wnioski? Do maratonu zostało nieco ponad 7 tygodni. Przede mną sporo pracy, muszę porządnie przyłożyć się do gimnastyki, zwłaszcza muszę popracować nad nogami. Zobaczymy co z tego wyjdzie.

Jaki jest plan na orlen? Prosty. To, czego nie zrobiłem w Poznaniu. 3:28:15. Zobaczymy co z tego wyjdzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

3 razy Śnieżka

Rzec można, że w naszych duszach, czasem i ciałach, istnieją zadry, z którymi koniecznie chcemy się rozliczyć. Nieważne czy nastąpi to po ro...