Zatem Soleus na lewą, Garmin na prawą. I ruszyłem. Znaczy wyszedłem na dwór by złapać sygnał. Soleus zrobił to w kilkanaście sekund, Garmin męczył się dobrze ponad minutę. Plusem testowanego zegarka jest wskaźnik mocy sygnału. Mała kreska w górnej części wyświetlacza. Kolejnym plusem jest lepszy odbiornik. Łapie sygnał nawet w mieszkaniu (fakt, w odległości max 1,5 metra od okna), Garmin nie daje rady.
Wygląda na to, że Soleus Fit ma zdecydowanie lepszy pomiar GPS. Różnica pomiędzy nim a Garminem Forerunner 210 to 110 metrów na dystansie 5.2 km (5,09 wg Garmina). Na mapie widać zdecydowaną różnicę na pierwszych metrach. Soleus wyrysował idealnie, Garmin... No cóż. Wyskoczył jak Filip z konopii.
Sygnalizowanie okrążeń ustawiłem oczywiście co 1 km. Przez ok. 5 sekund dobywa się pojedynczy dźwięk, z częstotliwością (mniej więcej) dwa razy na sekundę. Prawdę mówiąc nic by się nie stało gdyby był ciut głośniejszy.
Konsekwencją ustawienia automatycznego autolapu jest to, że prawy, dolny przycisk opisany jako Lap/Enter pełni funkcję przełączania widoków ekranu. A co można zobaczyć na ekranie? Oczywiście stoper
przycisk Lap/Enter i przełączanie widoków, a w nich mamy do wyboru dane w trzech liniach:
- Stoper/dystans/stoper - niestety nie ma pomiaru aktualnego okrążenia
- Tempo aktualne/dystans/stoper
- Prędkość/dystans/czas - prędkość w km/h
- Kalorie, dystans, czas
- Zegar/dystans/czas
Wielka szkoda, że nie ma możliwości wyświetlenia czasu aktualnego okrążenia.
Kolejne bieganie miało być w sobotę, ale urodziny córki skutecznie odwiodły mnie od testów. Nie pozostaje nic innego jak wyjść w niedzielę i strzelić 15 km. Do połówki w Pile pozostał tydzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz